piątek, 18 października 2013

Jesienny romanizm w Nowym Kościele


Kilka dni temu wybraliśmy się do Nowego Kościoła (tylko parę minut drogi od Rupaków), do naszych ulubionych romańskich ruin na Pogórzu Kaczawskim. To resztki kościoła z XIII wieku, przebudowywanego potem oczywiście, stąd m.in. barokowy hełm na wieży. Niestety i kościół i teren wokół niego nadal czekają już nie tylko na zabezpieczenie ale przede wszystkim na uporządkowanie. Jesienna aura tylko potęguje klimat tego miejsca.



niedziela, 15 września 2013

Jesienne przygotowania do zimy

Od trzech lat nie było w Rupakach takiego urodzaju i jak tylko możemy korzystamy z tego dobrodziejstwa :)

Nie ma co gadać, niech zdjęcia mówią same za siebie.














środa, 24 lipca 2013

Malwy i nie tylko

Może śliwek za dużo nie będzie w tym roku ale za to malwy obrodziły w Rupakach! Nie tylko malwy, wcześniej po raz pierwszy zakwitła magnolia we właściwym czasie i rododendrony. A nie we wrześniu, jak poprzednimi laty. Zanim więc lato minie garść kolorów i zapachów z Rupaków.








sobota, 11 maja 2013

Turysta niemile widziany


Pogoda niewesoła i nasi goście, akurat z Niemiec, wybrali się z dzieciakami do nieodległego skansenu górniczego. Niestety była tam zamknięta impreza z okazji święta hutników. Skoro nie skansen, to może zamek, pomyśleli. Wybrali Grodziec. Nieszczęśliwie, bo był akurat zlot motocyklistów i zamek zamknięty. I tak dobrze, bo jutro będzie otwarty. W przeciwieństwie do skansenu, gdzie w niedzielę będzie przyjecie komunijne. Też tylko za zaproszeniami. No, ale to bez znaczenia bo nasi goście jutro już wracają do normalnego kraju gdzie przemysł turystyczny przynosi od lat znacznie większe zyski od motoryzacyjnego.

niedziela, 5 maja 2013

W końcu słońce

Słońce, słońce, słońce w Rupakach. Akurat jak się skończyła majówka. Goście wyjechali więc roboty ogrodowe. Na szczęście kolorowe.








niedziela, 28 kwietnia 2013

Wstyd na szlaku cysterskim

Przed majówką zadzwoniła jedna pani i spytała jak daleko od naszego pensjonatu do Szlaku Cysterskiego.
- Praktycznie leżymy na tym szlaku - odpowiedziałem. A potem przypomniałem sobie, że najcenniejsza na tym szlaku jest niedaleka grangia w Winnicy. Przypomniałem sobie z bólem, bo mimo, że gmina nawet jakieś tam prace porządkowe z rok czy dwa lata temu poczyniła, to budowla chyli się ku upadkowi.
Nie dość, że zabytek w ruinie, to okolica zaśmiecona a wiata niby turystyczna nie turystom służy i raczej nie do jedzenia podróżnych kanapek.

Teraz do środka zajrzeć trudno, bo wejścia zamurowane, nasze fotki z czasów, kiedy grangia "stała otworem".










piątek, 19 kwietnia 2013

Skarby panie, skarby!

Z wiosną zaczął się u nas w wiosce sezon na skarby. Oznaką tego nie są oczywiście bociany czy jaskółki ino wzmożony ruch pojazdów na niemieckich numerach. Z tych pojazdów wychodzą ludzie i kręcą się pozornie w miejscach gdzie albo stoją ruiny gospodarstw albo już i ruin nie ma. Tak mówią u nas pod sklepem.
No i właśnie tam się dowiedziałem o ostatniej takiej eksploracji. Za opuszczonym domostwem, tam gdzie kończył się kiedyś sad a zaczynało pole, znaleziono wielką dziurę w ziemi i pustą kankę na mleko. I porozrzucane szmaty. Zapanowało - jak to zwykle - wielkie oburzenie, bo wszystko co w ziemi i nad ziemią jest traktowane jako własność wioski, zwłaszcza, że pusta kanka rozpaliła wyobraźnię.
"Kradzież" zawartości mitycznej już pomału kanki jest powodem do wspomnień i opowieści o co bardziej spektakularnych okolicznych wydobyciach. Nam najbardziej podoba historia z lat 80. chyba (bo opowiadający mylą się trochę w zeznaniach), kiedy to poniemiecki schowek został rzekomo wysadzony jakimiś materiałami wybuchowymi! Byli niemieccy mieszkańcy zaprzyjaźnić się mieli z przybyszami zza Buga i kilkakrotnie ich odwiedzali towarzysko. Pewnej nocy, w trakcie kolacji, mieli wyjść na chwilę z domu odetchnąć świeżym powietrzem. Kiedy wrócili jakoś szybko coś im wypadło, wsiedli w samochód i odjechali. Na zawsze, jak się okazało. A rano gospodarz znalazł w stodole dziurę w betonowej wylewce a wokół, a jakże, porozrzucane szmaty. - Jak to możliwe, że nikt nie słyszał wybuchu - zapytałem, jak pierwszy raz kilka lat już temu słyszałem tę opowieść. - Panie, wybrali noc kiedy była potworna burza i pioruny zagłuszyły - usłyszałem oczywistą odpowiedź.

wtorek, 16 kwietnia 2013

Szachulec, czyli płyta OSB

Przyszedł do nas pan Zdzisław, znajomy budowlaniec. Po poradę. - Mam zlecenie na remont takiej ściany - powiedział pokazując na szachulcowy front Rupaków.  - Znaczy mur pruski - uściślił. - Szachulec - poprawiłem machinalnie. - Wszystko jedno - zakończył kwestie terminologii pan Zdzisław. I wyjaśnił, że chce wiedzieć ile kosztuje remont takiego muru, bo on to wie ile wziąć za płytki w łazience czy ściankę z suporeksu ale "takie wydziwianie" to robi pierwszy raz w życiu. Zaczynam więc tłumaczyć, że my najpierw usunęliśmy stara glinę, potem wypełniliśmy "kwadraty" nową, wymieszaną z sieczką, potem poszła druga warstwa gliny i na koniec jeszcze tynk. Jak zacząłem wymieniać skład tego tynku, to pan Zdzisław zaczął ze zniecierpliwieniem machać ręką. - My się nie będziemy bawić w takie rzeczy. Inwestor chce wyrzucić glinę, miedzy belki włożyć grubą wełnę mineralną, potem od zewnątrz i od środka obić to płytą osb, na to rapica. Od podwórka tynk a w środku regips - przedstawił technologię remontu pan Zdzisław.
Cóż, na początku jego wizyty to się ucieszyłem, że ktoś w okolicy będzie remontował szachulec, no, ale im więcej budowlaniec mówił, tym bardziej ręce mi opadały. - Przecież to wszystko zgnije zaraz już nie mówiąc o hm... skuteczności cieplnej - powiedziałem jedynie. Na to pan Zdzisław spokojnie odparł, że wie to wszystko, ale to nie jego sprawa bo inwestor tak właśnie chce.
Jeszcze z rok temu to bym się nie przejmował zniecierpliwieniem budowlańca i rąbnął wykład na temat "Jak to się robi z szachulcem", ewentualnie, jeśli nie byłoby efektu, zaproponował żeby zastąpić glinę cegłą. Dziś jednak wiem, że w takich wypadkach to nie ma sensu. Dziesiątki razy dzieliliśmy się swoim, okupionym błędami licznymi, doświadczeniem a i tak potem wygrywał przysłowiowy styropian. Szkoda tylko, że te pieniądze, które pewnie inwestor z trudem na ten remont uciułał, po pierwszej zimie pójdą w błoto (pośniegowe)

sobota, 13 kwietnia 2013

Po takim poranku jak dziś łatwo zapomnieć o półrocznej zimie. W Kondratowie ciepło i słonecznie z lekkim wiaterkiem co suszy i pozwala zaraz wyjść do robót ogrodowych. A na miły początek dnia prosto z rupakowego podwórka.






środa, 10 kwietnia 2013

Dziurawa Ostrzyca

Szwendaliśmy się kilka dni temu po okolicach Ostrzycy. Śnieg topniał już porządnie. Przed Ostrzycą od strony Proboszczowa jest parking a nawet dwa. Nowa wiata, grill, i kilka tablic hm... edukacyjnych.
Piszę o tym bo jasny szlag mnie trafia jak widzę pieniądze na turystykę wyrzucone w błoto.
Trzy czy cztery tablice postawione przez nadleśnictwo to krajowy standard - życiodajny proces fotosyntezy itd. Nie mam o to specjalnie pretensji - muszą to stawiają. Choć mogliby się leśnicy trochę wysilić i dodać interesujące elementy historyczne dotyczące okolicy. A że można, pokazuje np. ścieżka edukacyjna leśników wokół Wilkowa.
Najbardziej jednak boli bezmyślność budowniczych nowej wiaty, która ma z założenia chronić przez deszczem a cieknie w każdym miejscu dachu. Tak cieknie perfidnie, że nie można ani usiąść, ani niczego położyć na stołach. Cieknie teraz gdy topnieje śnieg, ciekła jesienią w czasie deszczów (co zeznał znajomy).
No i jeszcze jest tablica informująca o miejscowych atrakcjach, w części kompletnie nieaktualna, ale to juz nie leśników sprawa akurat.







piątek, 5 kwietnia 2013

Nie warto nawet pisać co nie chce topnieć za oknem. Skoro więc nie możemy przegonić zimy, będziemy ją ignorować. Dlatego kilka wspomnień z zeszłorocznego lata. Rupakowe podwórko, ogródek i inne takie :) Bez zbędnego komentarza trochę słońca.