poniedziałek, 25 marca 2013

Odrobina wiosny (mentalnej)

W sąsiedniej wiosce jest zdewastowany cmentarz ewangelicki. To na Dolnym Śląsku nic nadzwyczajnego.  Przez lata tutejsze dwory, pałace, kościoły protestanckie były supermarketami budowlanymi dla okolicznej ludności. Tyle, że za darmo. Podobnie cmentarze, tak jak kirkuty w innych miejscach Polski.
Nasz najbliższy sąsiad lubi opowiadać jak to "łebkiem" będąc chodził z kolegami "na groby" tego właśnie cmentarza. Do momentu kiedy ich "jakieś zielone światło" z jednej mogiły nie wystraszyło. A do sąsiedniego kościoła chodzili na "piszczałki", co po serii pytań dodatkowych rozszyfrowaliśmy jako organy. Ani tego kościoła, ani tym bardziej organów już nie ma. Za to jest teren pocmentarny, kompletnie zakrzaczony z wystającymi gdzieniegdzie resztkami piaskowcowych płyt nagrobnych.
I oto dowiedzieliśmy się niedawno, że jednak proboszcz postawił na swoim i będzie ten cmentarz sprzątał, równał i kosił. A z ocalałych grobowców chce zrobić lapidarium z tabliczką informacyjną. Zgoda gminy (bo to gminne) już jest.
Dla nas bomba! I chętnie w tym proboszczowi pomożemy. Nie nasza pomoc jest tu jednak najważniejsza tylko to, że sprzątać ten cmentarz będą głównie młodzi ludzie z sąsiedniej wsi. Wnukowie czy nawet prawnukowie powojennych osadników. A przecież ten cmentarz sam się nie zniszczył...

Tutaj kilka fotek z resztek cmentarza w Muchowie, który ma być następny w kolejce do sprzątania.


2 komentarze: